poniedziałek, 18 lutego 2013

Rozdział 5.

    Justin chwilę pomyślał i z samych nudów  wziął się za sprzątanie. Dłużyło mu się okropnie, bo spoglądał cały czas na zegarek. W pół godziny uwinął się ze wszystkim. Ubrał się wreszcie, poszedł do salonu, usiadł na kanpie i zastanawiał się przez dłuższą chwilę. W sumie, to sam nie wiedział nad czym się tak zastanawiał. Włączył TV. Przełączał z kanału na kanał, ale nic ciekawego nie było w telewizji. Wyłączył telewizję i zaczął chodzić po całym domu bez celu. Po godzinie do domu weszła Alice, ale nie szła takim zwykłym krokiem, tylko powolnym i ociężałym. Minę miała skrzywioną, tak jakby ciągnęło ją na wymioty. Justin do niej podbiegł wziął jej kurtkę i torbę. Wziął ją na ręce i zanióśł do pokoju, położył ją na łóżku bardzo delikatnie, tak, jakby był to przedmiot o dużej wartości.
- Justin, obiecaj, że cokolwiek by się działo, to nie dzwoń na pogotowie, ok?
- Ale co ma się dziać? - jego serce zaczęlo bić w maksymalnie szybkim tempie.
- Kiedyś, na pewno ci to wytłumaczę, ale na razie obiecaj mi to, dobrze ? - mówiła prawie szeptem, powoli zamykając i otwierając oczy.
      Nagle wstała z łózka w szybkim tempie i pobiegła do łazienki. Justin słyszał przez drzwi, jak ona się męczy wymiotując. Wszedł do środka. Ona zamknęła deskę klozetową i spóściła wodę. Odwróciła się w jego stronę i wtuliła się w jego ramiona, tak jakby się za nimi stęskniła, jakby jego nie widziała przez co najmniej rok. Zaczęła głośno płakać.
- Alice? Co się dzieje? - zaptał, a ta mu nie odpowiedziała, zrobiła się jakby... Nieobecna. Justin zaprowadził ją do pokoju i położył na łóżku, przykrył kołdrą. Usiadł obok niej i złapał ją za rękę.
- Cokolwiek by się działo będę przy tobie. - zasnęła szybko. Justin wyszedł z pokoju, zamykając cichutko drzwi, żeby jej nie obudzić. Zsunął się po ścianie.
'Co się dzieje?' myślał, a po jego policzkach spływały łzy.
Minęła godzina. Justin czuł jakby mienęła wieczność. Wszedł do niej, aby po raz kolejny sprawdzić, czy śpi spokojnie. Tym razem już tylko leżała. Przekręcona na bok - płakała. Znowu.
- Mała, powiedz mi, co się dzieje.? Zawsze będę przy tobie, pamiętaj.
- Mhm. - szlochała. W pewnym momencie wstała pospiesznie z łóżka i pobiegła do łazienki, znowu wymiotowała. Justin poszedł za nią.
- Wyjdź, proszę. - powiedziała cała mokra, zmęczona, osuwając się po ścianie. Justin posłusznie wyszedł, chociaż nie chciał jej zostawiac samej w takich męczarniach.
Wkońcu Alice wyszła z łazienki i opadła na łóżko.
- Justin?
- Tak.? - powiedział cicho i nie podniósł głowy, nie chciał, żeby widziała, że płacze.
- Jestem okropnie głodna. - powiedziała zachrypniętym głosem, próbując się uśmiechnąć. Z wielkim wysiłkiem - wyszło jej.
- Dla ciebie wszystko - uśmiechnął się.- Na szybko - ryż z warzywami i mięskiem?
- Chętnie, tylko szybko., bo umrę.
- Zadzwonie, będzie szybciej.
- Okej. - uśmiechnęła się ciepło. Justina ogarnął spokój.
...

   Siedli do stołu. Justin co jakiś czas zerkał na Alice. Ta ruszała się inaczej niż zwykle, nie tak żywo i radoście, tylko delikatnie, jak anemiczka. Martwiło go to.
Mimo wielkiego trudnu Alice starała się normalnie zachowywać. W pewnien sposób jej to wychodziło, ale jednak widziała zaniepokojenie na twarzy Biebera. "Powiedzieć mu czy nie?". Teraz taki dylemat krążył w głowie dziewczyny.
Justin usiadł zaraz obok niej i przed jedzeniem pocałował ją w policzek.
- Smacznego. - powiedział nieśmiało. Do końca nie wiedział jak ma się zachować.
- Dziękuję - uśmiechnęła się i szybko wcinała, bo była przeraźliwie głodna. Wiedziała, że zaraz wszystko zwróci, ale mieła nadzieję, że jednak uda jej się już wydobrzeć, jednak nie mogła. Dziś czuła się gorzej niż zwykle.
     Po 10 minutach odeszli od stołu. Alice pobiegła do łazienki i zwróciła pyszny obiad.
- Już mi lepiej.  - usmiechnęła się do Justina, który pobiegł za nią. - Już nie będę, obiecuję.
- Alice.
- Słucham.?
- Czy ty ..... czy ty jesteś.... czy ty... jesteś w ciąży?
- Że co, proszę?! Przecież my nie...
- My nie, ale ty z..... - opamiętał się i spuścił wzrok. W oczach Alice pojawiły się łzy.
- Wiesz co? Niespodziewałam się tego po tobie.! Nie sądziłam, że TAKI jesteś.! - była ubrana w dres, więc zabrała torebkę, telefon i pobiegła na dół.
- Alice, zaczekaj, nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało, chodź...My... Pójdziemy na spacer, proszę...
- Nie. Nie ma nas, Justin!
 Zgarnęła kurtkę, która wisiała w przedpokoju.
 Wybiegła z domu, trzaskając drzwiami.

__________________________________________

Krótkie, tak wiem, zdaję sobie z tego sprawę, ale to jest skończone w takiem niepewnym moemencie i o to mi chodziło :)
Pozdrawiam :) <3 :**

środa, 16 stycznia 2013

Rozdział 4.

- Co robisz? - powiedział Bieber zamykając za sobą drzwi pokoju Alice.
- Szykuję się do spania - odpowiadziała krótko, starała się, aby to wyszło jak najbradziej olewająco. 
-Czemu mnie nie obudziłaś?
 - Budziłam cię, ale nie reagowałeś.
- Aa... aha.... Dobra, to był na prawdę dobry wieczór, dziękuję.
- Nie, to ja dziękuję.
- Lecę, pa.. - odwrócił się i chwicił za klamkę od drzwi. 
- Justin. - powiedziała w ostatniej chwili.
- Tak? - odwrócił się szybko, jakby wiedział, że go wróci.
- Zostań, bo po co będziesz wracał o tej godzinie, martwiłabym się, jest druga w nocy, jeszcze by cię napadli, czy coś... - miała woele opcji i aegumentów o wybrania.
`zostań, bo czuję się okropnie samotna.`
`zostań, bo chcę z całego serca, żebyś przy mnie był`
`zostań, bo cię kocham`
wybrała argument najwygotniejszy i najłatwiejszy do jego przedstawienia w słowach.
- Ale, nie będę przeszkadzał?
- Nie, będę sama w domu przez jakieś około pół roku, może dłużej.
- Aha, rozumiem, dziękuję - starał się opanować swoje emocje,  aby Alice tego nie zauważyła, że się cholernie cieszy.
- To idź, weź prysznic, a ja pezyszykuję ci jakąś koszulkę do spania taty. - uśmiechnęła się szeroko zaczesując niesforny kosmyk włosów za ucho.
- Okay - szybciutkim krokiem ruszył w stronę łazienki.
Alice ruszyła w stronę pokoju taty. Weszła do celu, po czym udała się do garderoby. Większości wieszaków zajmowały białe koszule, albo koszule w różnuch kolorach. Po blisko 5 minutach znalazła kupkę ze zwykłymi t-shirtami. Były przeróżne , ale szukała jakiegoś w stylu Jusa, były polówki i wielw innych, ale teudno było spotkać ze zwykłym prostym nadrukiem.
- Tatooo! - krzyknęła sama do siebie zrezygnowana poszukiwaniami. - Jest! - kontynuowała 'monolog' o ile można było tak to nazwać. Po znalezieniu upragnionej rzeczy poszła do pokoju.
- Mam! - krzyknęła wpadając do pokoju. Spojrzała na drzwi od łazienki, światło się nie świeciło. Okazało się, że Justin słodko śpi. Alice uśmiechnęła się sama do siebie. Podrapała się po głowie po czym delikatnie i pomalutku położyła się na łóżku, tak, any nie obudzić swojego...Towarzysza? Przyjaciela? Sama już nie wiedziała, w ogóle, nie mogła się odnaleźć w całej tej sytuacji. Leżała, ale nie mogła zasnąć, nawet jej się spać nie chciało.
- Nie myśl już, idź spać, bo się nie wyśpisz, słoneczko. - pocałował ją w policzek, po czym przyniągnął ją do siebie przytulając ją mocno. Alice pierwszy raz czuła się bezpiecznie, w jego ramionach. Usnęła szybciej niż przypuszczała.
Rano
Mimo rolet słońce mocno raziło w oczy. Alice przebudziła się, nie otwierając oczu. Przewróciła się na drugi bok, aby z powrotem wtulić się w tors Biebera. Chcąc zarzucić rękę na jego ramię opadła na czyściutką, świeżą, miękką, białą kołdrę. Podparła się na łokciach, aby móc rozejrzeć się po pokoju w celu poszukwania wzrokiem Biebsa. Nigdzie go nie było, za to na poduszce, na której spał Justin leżała malutka karteczka z twardego papieru złożona na pół. Otwarła ją. ' Dzień dobry! Jak się spało?'. Pod karteczką leżała piękna cięta róża w kolorze krwistoczerwonym. Banan na ustach pojawił się w mgnieniu oka. Nie miała pojęcia gdzie on może być. Zeszła ze schodów, aby zrobić sobie coś do jedzenia. Dziwiła się sama sobie, bo raczej nie je śniadań rano...Rozejrzała się po salonie, weszła do kuchni. Przy blacie stał Bieber w samych bokserkach. Podeszła cichutko do niego. Przejechała palcem po jego plecach, po czym pocałowała go w łopatkę, później w kark, szyję. Przeszły go przyjemne dreszcze. Odwrócił się, aby skraść słodkiego buziaka, jednak ta odchyliła głowę. Po prostu uciekła.
- Na to musisz sobie zasłużyć - powiedziała uśmiechając się zalotnie.
- To wystarczy? - zapytał błagalnym głosem wskazując na gofry z bitą śmietaną, truskawkami i pysznie wyglądającą polewą czekoladową.
- Nie wiem... - powiedziała wzruszając ramionami - Chyba raczej... nie - Justin już nie wytrzymał Podniósł ją, a ona oplotła go nogami. Jus posadził ją na stole i obdarowywał ją namiętnymi pocałunkami. Alice położyła się i pozwoliła mu na wszystko, ten nie odklejał się od niej, włożył jej rękę pod bluzkę i błądził nią po całym ciele dziewczyny, tak jakby chciał zapamiętać każdy, nawet najdrobniejszy skrawek jej ciała. Alice rozpływała się pod jego cudownymi pocałunkami, przechodziły ją przyjemne dreszcze, mogłoby to trwać i trwać, była okropnie szczęśliwa.
- Justin.! - podparła się na łokciach, robiąc wielkie oczy.
- Coś, nie tak? - odskoczył od niej przerażony.
- Nie zdążę.! - zeskoczyła ze stołu, pobiegła szybciutko do garderoby naszykowała pierwsze lepsze ciuchy, poszła pod prysznic, wyszorowała się calutka, umyła białe ząbki, wysuszyła włosy, jeszcze zabrała torbę i zbiegła na dół. Zajęło jej to niecałe 10 minut, była z siebie dumna.
- Czekaj tu, nie ruszaj się, za godzinkę jestem z powrotem - trzasneła drzwiami.

________________________________________________________

WIĘC ROBIMY TAK: 5 KOMENTARZY - KOLEJNY ROZDZIAŁ
MNIEJ KOMENTARZY - KONIEC BLOGA - WYKAŻCIE SIĘ WRESZCIE.!

I love it <3

poniedziałek, 31 grudnia 2012

Happy New Year .!!!!

Szcęśliwego nowego roku i aby rok 2013 był lepszy niż 2012. Kocham Was, dziękuję Wam za wszystko <3BIEBER Z WAMI <3


piątek, 28 grudnia 2012

Rozdział 3.

- Hej, a przecież mieliśmy oglądać film...
- No wiem, ale... - uśmiechnął się zawadiacko. Włożył rękę pod jej bluzke, a po jej ciele przeszedł przyjemny dreszcz.
- Choć, zrobiłam popcorn i wyjęłam colę z lodówki.- wyślizgnęła się spod jego ust uśmechnął się sam do siebie i wyszedł z pokoju za Alice, poszli po następną puszkę  coli i zeszli do sali `kinowej` . Wybrali film sensacyjny oczywiście z wątkiem  romantycznym. . Po wyborze fikmu położyi się na ogromnym łóżku. Justin przytulił Alice do siebie, a ona poczuła się bardzo dziwnie.  Czuła jakby wszystko działo się za  szybko. W sumie, to podobało się jej, kiedy musiała przed nim ukrywać to, że on jej się podoba... A teraz? Teraz, to on już wszystko wie... To wszystko jest takie inne. ..
Jednak nie... Cieszyła się, że ma go dla siebie, ale niepokoiło ją to, że tak szybko  i bezboleśnie zakończył się związek Justina z Rebecą, ale to przecież nie jej sprawa... Justin przytulał ją do siebie coraz mocniej. Czuła , że zaraz ją udusi
- Justin..
- Tak?
- Zaraz mnie udusisz.
- Przepraszam - powiedział i pocałował ją czule w usta.
Film był ciekawy, ale chyba tylko dla Alice. Justin spał w najlepsze do tego śmiesznie poruszając ustami. W końcu pozostawił je w rozchylonym stanie. Alice bardzo pomału nachyliła się nad nim i pocałowała go w sam czubek nosa. Uśmiechnął się słodko, ale dalej spał.
- Nie, to nie...-przeszła nad nim i wyszła z piwnicy. Pobiegła do swojego pokoju, po czym weszła do łazienki, zrzuciła z siebie ubrania, weszła do kabiny prysznicowej i puściła na siebie gorący strumień wody.Po 15 minutach wyszła. Spojrzała w lusterko...Widziała w lusterku ciemnowłosą dziewczynę, a w jej brązowych, prawie czarnych oczach widać było ogromną radość. Uśmiechęła się do odbicia w lusterku. Wyszła w samym ręczniku ledwo ledwo zakrywającym uda. Weszła do pokoju, aby udać się do garderoby. Ubrała bluzkę Justina kiedyś pożyczoną od niego na domówce...Taaa... Ta domówka nie da się zapomnieć do końca życia.
Cofnijmy się 3 lata w tył.
- Idziesz, czy mam iść sama? - krzyczała przez drzwi łazienki przyjaciółka Alice (teraz jej największy wróg).
- No już idę, zaczekaj, już nakładam puder i wychodzę. - faktycznie zjęło jej to zaledwie 5 minut i wyszła. Przez pół miasta szły na domówkę do Chrisa. Wkońcu stanęły u drzwi goqspodarza. Chris otworzył im drzwi, a za jego plecami ludzie tańczyli w najlepsze... Możliwe, że nawet byli schlani i naćpani. Weszły do domu i usiadły przy barku.
- Ty, patrz! Justin Bieber? - powiedziała Ann
- Hahaha, faktycznie..
- Mogę się założyć, że nie poderwiesz go na dzisiejszej imprezie.
-Ja? No to patrz. - Wychyliła jeszcze jeden kieliszek wódki i odeszła od przyjaciółki. Zachwilała się lekko,ponieważ już była trochę podpita.
- No cześć! - usisdła na jego kolanach.
- Cześć - ostro było czuć od niego alkohol.
- Choć, idziemy potańczyć. - chwyciła go za rękę i poszlinaśrodek parkietu.
Zarzucila mu ręce na szyje i  tańczyli wolny taniec do szybkiej piosenki. W końcu Bieber złapał ją zapośladki..
- Mmmmm - zamruczała mu do ucha
- Wiesz, może pójdziemy gdzieś w jakieś ustronne i ciche miejsce.?
- Szybki chłopiec - Biebs złapał ją zdecydowanie za rękę i poszli na górę...
Tsaaaa.... Stało się. Przespała się z nim. Rano, kiedy się obudziła, gwiazdor jeszcze spał na jej szczęście. Zabrała swoje ciuchy i ubrała się najciszej jak potrafiła i wyszła... Jeszcze się cofnęła, aby zabrać koszulkę Biebera na dowód, że wygrała zakład i uwiodła go... Aż za bardzo... Bieber do dziś nie wie, że przespał się z nią kiedykolwiek i chyba już się nie dowie...

piątek, 14 grudnia 2012

Rozdział 2.

- Justin?
- Obiecałem, że przyjdę. - zaczął ją całować. Poddała się mu. Całował ją tak, że nie mogła się temu oprzeć. Rozpływała się pod jego pocałunkami.
- Justin.
Nie reagował. Zszedł do szyi. Co jakiś czas patrzył jej się głęboko w oczy.
- Bieber.! - lekko uniosła głos
- I czar prysł. - powiedział, wkładając ręce do kieszeni i podkulając głowę.
- Justin.... Posłuchaj....Masz Rebeccę, którą kochasz i ona kocha ciebie. Jeszcze tak wielkiej miłości nie widziałam. Wiem, że się kochacie i nie chce wam tego rozpieprzać.
- Czemu ci tak na tym zależy.?
- Nieważne, Jus, nieważne, po prostu, może dajmy sobie na wstrzymanie...
- Czemu ci tak na tym zależy.?! - uniósł się.
- Bo cię kocham, wystarczy?! - nie wytrzymała. - Dzięki, za udany wieczór, na prawdę, nie dość, że ojciec wyjechał, to jeszcze ty rozpierdzielasz mój nastrój do końca. - wyszła, trzasnęła drzwiami. Wbiegła po schodach i po chwili znalazła się w swoim pokoju, na swoim łóżku. Skuliła się w kłębek i płakała. Płakała tak jak nigdy. Jeszcze nikt nigdy nie doprowadził jej do takiego stanu, nawet rozwód rodziców....

Po dwudziestu minutach usłyszała niepewne pukanie do drzwi...Nie wiedziała co powiedzieć, więc nie powiedziała nic. Po chwili zza drzwi wyłoniła się głowa Biebera. Stanął na środku pokoju i patrzył na nią jak płacze. Widział czarny tusz na jej policzkach i brudną od niego białą kołdrę. Widział jej czerwone oczy, widział jak obgryzała paznokcie. Mimo tego wszystkiego nie podszedł do niej. Może dlatego, że wcale nie kochał Rebecci? Był z nią tylko dlatego, że mu kazali, nie chciał też jej krzywdzić. Może dlatego, że nie wiedział, że tym samym krzywdzi drugą osobę, tak w prawdzie, to najważniejszą osobę w jego życiu. Był przyjacielem Alice od 3 lat. Tak. Kocha ją. Kocha ją od 2 lat, kiedy poznał na prawdę jaka jest, kiedy już wiedział, że można na niej polegać. Teraz już nigdy by jej nie opuścił.
 Ona nie wiedziała, że Justin rozmawiał z Rebeccą i wyjaśnił jej, że nic do niej nie czuje, i że ma w swoim życiu szczególną osobę.

- Przepraszam. - cały czas stał w jednym miejscu. Schował ręce w rękawki od bluzki.
- Przepraszam.?
- Tak. Ale... Bo... ty jednej rzeczy nie wiesz....
- Co znowu.?
- Nie ma już teamu Rustin. Jest Rebecca i Justin i to daleko od siebie. Rebecca się wyprowadziła, a między nami wszystko skończone. Nie kocham jej. Kocham ciebie. - spuścił głowę.
Alice miała ochotę wstać z łóżka, dojść i rzucić się jemu na szyje, kiedy wypowiedział te słowa. Ale jeszcze się powstrzymała.
- I co? Może jutro będzie... "Nie kocham ciebie, kocham Marysię?" Justin nie możesz tak postępować, rozumiesz, to nie są żarty, musisz wiedzieć, że z tym trzeba delikatnie, wiesz? Byliście parą od ponad 3 lat i co? I nagle nic? Koniec? Nie wierzę.
- Tak, koniec, nie kocham jej już od dawna, ale ona mi to pierwsza powiedziała. Powiedziała, że wie, że kocham ciebie, i że to szlachetne z mojej strony, że jestem z nią, a nie z tobą, żeby jej nie urazić.
- Justin...
- Słucham?
- Kocham cię rozumiesz..Boję się, że nie sprostasz temu wyzwaniu. Nie jestem prosta w obsłudze, wiesz już o mnie troszkę..
- Wiem, Alice... Przyzwyczaiłem się i wiem, że dam radę, na pewno dam radę. Uwierz mi... Będę cię kochać zawsze, obiecuję.
- Nie składaj obietnic, których nie możesz
- Dotrzymać, wiem. Dotrzymam, zobaczysz. Jeszcze będziesz miała mnie dość.

Usiadł na łóżku obok niej.
Przytulił ją mocno i zaczął ją całować.
Nie gwałtownie, ale z wielkim uczuciem...

- Kocham cię. - wyszeptał.

Ujął jej twarz w ręce i pocałował ją delikatnie.

- Kocham cię nad życie...

_________________________________________

Takk, tak, krótki, ale o to chodzi, później będą dłuższe, ale chcę Was jeszcze potrzymać w niepewności. Będzie 5 komentarzy jak na początek i będzie nagroda. Mianowicie rozdział 3. Sprostacie wyzwaniu. A i czy myślicie, że Justin dotrzyma obietnicy?
Kocham Was <3

piątek, 7 grudnia 2012

Rozdział 1.


- Ej, zostaw mnie.!! - krzyczała poprzez śmiech.
- W twoich snach, kotku, w twoich snach. - śmiał się słodko marszcząc swój nos.
Nagle zadzwonił telefon. Chłopak odebrał. Mówił coś do słuchawki, chodząc nerwowo w kółko. "Dobra, będę za chwilę, na razie."
- Pokłóciliście się.?
- Nie...Muszę być zawsze na każde jej zawołanie, denerwuje mnie to.
- To tylko przejściowe, pogodzicie się i będzie dobrze.
- Wiesz, czasami czuję, że ona po prostu mnie wykorzystuje.
- Na pewno nie.
- Przyjdę wieczorem, obiecuję.
- Nie składaj obietnic, których nie możesz dotrzymać.
- Takie są najlepsze. - pogładził kciukiem po jej policzku i zbliżył się do niej.. Ona uciekła, więc tylko zdążył pocałować ją w policzek.
- Masz dziewczynę, pamiętasz?
- Tak, wiem, Alice. Idę mała, pa. - wyszedł. Po drodze minął się z panem Craigiem, ojcem Alice.
- Hej, słoneczko. - spojrzał na łóżko, na którym leżało rozwalone prześcieradło.
- Nic się nie działo, tylko mnie łaskotał.
- Wierzę ci, kochanie. Pamiętaj, cokolwiek by się działo, masz mnie, ok?
- Tato, chciałabym porozmawiać.
- Tak?
- Boo, za niedługo są święta i.... Czy....y.... - zacinała się.
- No...
- Czy mogłabym tego chłopaka co u nas był zaprosić do nas na święta?
- Myślę, że nie jest to zły pomysł, ale, wiesz on też chce może spędzić święta ze swoimi rodzicami.
- Wiesz, tato chodzi o to, że jego rodzice... Oni nie są ze sobą.. i.... Tak w ogóle, to żadnego z nich nie będzie na świętach. Wyjeżdżają, a on musi zostać, sam rozumiesz.
- No dobrze, jeśli tak, to ok.
Nagle zadzwonił teklefon Craiga. Pan Daniel wyszedł z pokoju. Słyszała, że zgodził się bez negocjacji... Nienawidziła tego. Nigdy go nie było jak był jej potrzebny najbardziej. Sama nie wiedziała, ale chyba już się do tego przyzwyczaiła. Tata Alice wszedł do pokoju... Spuścił głowę.
- Kotku....
- Tak, tatusiu, wiem, musisz jechać, to kiedy się widzimy za miesiąc, trzy, cztery, pół roku.?
- Nie wiem ile potrwają zdjęcia do nowego filmu. Postaram się jak najszybciej przyjechać, albo przynajmniej na weekendy...
- Wiesz tato, że mnie w weekendy czasem nie ma w domu.
- Tak, wiem, ale zobaczysz, zobaczymy się zanim się obejrzysz.
- Dobrze, tato, idź się pakuj, pewnie za chwilę przyjadą po ciebie.
- Jak chcesz, to może przyjechać David do ciebie.
- Nie tato, umówmy się, że jak będzie mi potrzebny to po niego zadzwonię.
- Dobra - powiedział nie zbyt przekonującym głosem.
- Nie, tato.
- No, dobrze.
- Tato za dobrze cię znam, nie pozwalam ci dzwonić do niego i mówić, żeby tu przyjeżdżał i sprawdzam gdzie jestem i co robię i z kim jestem w domu.
- Dobra, odgadłaś mój tajny plan.
- Nie był on za tajny, drogi staruszku. Kiedyś ci to wychodziło, teraz już nie. Agencie 007.
- Ale zabawne, do prawdy.
- Idź, pakuj się, bo nie zdążysz i co nie będzie mojego kieszonkowego. - próbowała ukryć uśmiechem i żartami to, że jest jej z całego serca przykro....Miała łzy w oczach, ale ukrywała to najbardziej jak potrafiła i miała nadzieję, że ojciec tego nie zauważy. Nie chciała się z nim kłócić. Kochała go nad życie i nigdy nie pozwoliła by, żeby zrobić mu przykrość w jakikolwiek sposób, chociaż nieraz i nie dwa jej się to udawało mimo woli.

Tata Alice szybko się spakował i tak resztę miał w aucie, zawsze miał takie dziwne zestawy, ze kiedy wyjeżdżał kręcić film to reszte ciuchów miał w samochodzie. Pożegnali się, po czym tata Alice wyszedł.
Wielkie drzwi trzasnęły.
Alice stanęła na środku wielkiego domu....
Rozejrzała się dookoła.
Pustka.
Alice zaczęła cicho szlochać.
Poszła do ogromnej kuchni, zrobiła sobie gorące kakao. Usiadła kuckiem na kanapie, przykryła sie kocem i włączyła telewizor. Gdzie nie przełączyła, wszędzie mówili o jej tacie i o tym, że ma zagrac główną rolę w najnowszym filmie.
 Miała tego dość.
Pobiegła na górę.
szybko ubrała się.
 I wyszła.
Poszła do galerii handlowej, tak, żeby kupić sobie coś na poprawę nastroju.
Wchodziła do każdego sklepu...

Po trzech godzinach spędzonych w ponad 500 sklepach, kupiła sobie słodki zestawik. Zbliżała się godzina 21:30. Wsiadła w swoje auto i  pojechała do domu. Spojrzała w stronę okien. Paliło się światło. Dziwne, bo wydawało jej się, że powyłączała wszystko dookoła, a jednak nie.? "Może ktoś się włamał do domu" Najgorsze myśli przechodziły jej do głowy.  "A może po prostu tata przyjechał i pojedzie jutro." Uspokoiła się. Weszła do domu. Faktycznie, drzwi były zamknięte tylko na klamkę. Rozejrzała się po korytarzu - nikogo nie było, weszła do ogromnego salonu, jadalni, kuchni, gabinetu ojca i też nic. "Może, faktycznie, zapomniałam. Mam sklerozę" .

Weszła do swojego pokoju, który był najpiękniej urządzony z całego domu, zrzuciła z siebie ubranie wierzchnie i weszła do ogromnej garderoby, założyła wielki męski T-shrit i krótkie spodenki. Poszła do kuchni i zrobiła sobie popcorn i wyjęła puszkę pepsi z lodówki. Zeszła do piwnicy, obok której miała ogromny pokój z wielkim, wręcz ogromnym łóżkiem i telewizorem na pół ściany.
- Cześć - mruknął szatyn i przysunął się do niej, po czym spojrzał jej głęboko w jej ciemne oczy...

___________________________________________

Krótki na początek i wyrwany z kontekstu, wiem, ale chciałam tak zrobić, bo lubię nie wiedzieć o co chodzi do końca, ale obiecuję, dowiecie się w najbliższych rozdziałach, oczywiście, dodam je, jak tylko będą komentarze...
Kocham Was <3

Bohaterowie :)





Daniel Craig <3 - ur. 2 marca 1968 roku. Ojciec Alice. Po zdradzie żony rozwiódł się z nią. Jego córeczka jest największym skarbem na świecie, ale mało się z nią widuje, ponieważ musi jeździć nagrywać nowe filmy.. Kocha ją, a to jest najważniejsze..



Alice Craig - ur. 5 sierpnia 1996 roku. Jest jedną z najbardziej znanych nastolatek na świecie. W prawdzie niedawno się o niej dowiedzieli, bo kilka miesięcy temu, ale już rodzą się najgorsze plotki na jej temat. Swojego ojca kocha najbardziej na świecie, chociaż w jej sercu jest ktoś jeszcze.



Justin Bieber - ur. 1 marca 1994 roku. Jest najsławaniejszym nastolatkiem na świecie. Najsławniejszym i najzdolniejszym. Ma miliony fanek. Dziewczynę może mieć każdą, której tylko zapragnie, chociaż pragnie tylko jednej. Kocha tylko jedną. I właśnie z tego powodu będą się rodzić skandale i skandaliki.


________________________________________

Na razie tyle, ale będą się dodawać nowi, już niebawem, Kocham Was <3